O tym, że może się nim stać Polska, mówi dziś branża paliwowa na całym świecie. W poszukiwanie u nas gazu łupkowego chcą inwestować największe koncerny surowcowe.
Aż 140 mln dol. na szukanie złóż gazu łupkowego w Polsce chce wydać kanadyjski koncern Talisman Energy z brytyjską firmą San Leon Energy - zapowiedział w "Timesie" szef tej ostatniej Oisin Fanning.
Na długiej liście koncernów, które chcą u nas wydać na ten cel setki milionów dolarów, są światowi potentaci paliwowi - amerykańskie giganty: ExxonMobil, Chevron, ConocoPhillips, Marathon Oil. Do tego tuzy europejskie - norweski Statoil i francuski Total. Od 2008 r. wydano już 56 koncesji na poszukiwanie gazu łupkowego w Polsce - ujawniło dwa miesiące temu Ministerstwo Środowiska.
Zrazu koncerny nie chwaliły się tymi planami, a nasz rząd ich nie nagłaśniał. Dopiero pod koniec roku Wall Street zalały komunikaty największych koncernów w branży. A wiosną gruchnęło. Znana firma doradcza Wood Mckenzie ogłosiła, że Polska może mieć 1,4 bln m sześc. gazu w łupkach - tyle, co Holandia. Inni eksperci szacują nasze zasoby nawet na 3 bln m sześc. Byłoby to astronomiczne bogactwo o wartości 1 bln dol.; setki milionów na poszukiwania to przy tym grosze.
Zdaniem zachodnich geologów mamy największe w Europie pokłady gazonośnych łupków. Firmy BNK i Lany Energy kupiły i zbadały 6 tys. próbek skał zebranych przez polskich geologów przez ostatnie pół wieku. Geolodzy wiedzą, że warto u nas szukać ropy i gazu. Pod koniec XIX w. tereny Galicji były po Teksasie i Baku trzecim zagłębiem naftowym świata.
Teraz jest szansa, że Polska nie tylko uniezależni się od importu gazu, ale stanie się wręcz jego dużym eksporterem do Unii. Mają w tym pomóc rewolucyjne technologie z USA.
Dotychczas większość gazu wydobywano ze złóż konwencjonalnych przypominających utworzony w skałach "bąbel". Jednak tylko jedna dziesiąta gazu na świecie tkwi w takich złożach. Kilkanaście razy więcej jest go w skałach zwanych łupkami. Amerykanie od lat się głowili, jak dobrać się do tego bogactwa. Przełom nastąpił trzy, cztery lata temu, gdy wprowadzili nową metodę wierceń.
Do wydrążonego głęboko pod ziemią poziomego tunelu wtryskuje się pod wielkim ciśnieniem wodę z piaskiem i odrobiną chemikaliów. Mieszanina tworzy w skale sieć kanalików, przez które ulatnia się gaz zbierany na górze odwiertu.
Część ekologów w USA obawiała się, że tajemnicze chemikalia zatrują wodę pitną. Gazownicy zapewniają, że takiego ryzyka nie ma. Bada to jeszcze komisja Kongresu, ale europejskie i japońskie koncerny już wydają miliardy, by kupić w Stanach firmy specjalizujące się w gazie łupkowym.
Amerykański wynalazek wstrząsnął światową energetyką. W 2003 r. szef Fed Alan Greenspan zapowiadał, że zasoby gazu w USA się kończą i Ameryka będzie musiała importować skroplony gaz LNG. Nad Zatoką Perską, m.in. w Katarze, zbudowano zakłady skraplania gazu. W zeszłym roku okazało się, że dzięki rosnącemu wydobyciu gazu łupkowego Ameryce nie opłaca się importować LNG.
Skroplony gaz z Kataru kupowała Europa, a ponieważ był o połowę tańszy od rosyjskiego, Gazprom zaczął tu tracić rynek. Dlatego rosyjski koncern irytują doniesienia o gazie łupkowym w Polsce.
Gdy w 1969 r. amerykańskie firmy odkryły gaz w Norwegii, stała się ona największym w Europie rywalem Gazpromu. Czy powtórzy się to w Polsce dzięki złożom łupkowym? Wyniki poszukiwań będą znane za trzy do pięciu lat, ale zachodni gazownicy nie mają wątpliwości. - W Polsce z gazem łupkowym stanie się to samo co w USA - zapewnia Chris Hopkins z francuskiego koncernu Schlumberger, światowego lidera technik eksploatacji złóż.