W czasie kryzysu rosyjskie firmy zaczęły hurtem przejmować rafinerie w Europie Zachodniej, o czym marzyły od lat.
W czwartek firma Gunvor, której głównym wspólnikiem jest rosyjski przedsiębiorca Giennadij Timczenko, zawarła umowę o zakupie rafinerii w niemieckim mieście Ingolstadt. Dotad zakład ten należał do szwajcarskiego koncernu Petroplus, największego w Europie producenta paliw, niezależnego od koncernów naftowych. Z pięciu rafinerii tej firmy pochodziła prawie jedna dziesiąta paliw, wytwarzanych w Europie.
Ale gdy na początku zeszłego roku wybuchła "arabska wiosna", a potem w otchłań wojny domowej wpadła Libia, ceny ropy naftowej na świecie gwałtownie wzrosły. To wywołało galopadę cen paliw, a rafinerie zmniejszyły swoje zyski, by nie podbijać jeszcze wyżej cenników na stacjach benzynowych.
Petroplus nie przeżył tego wyścigu. Pod koniec zeszłego roku europejskie banki uznały, że koncern zarabia za mało na produkcji paliw i wymówiły mu kredyty na zakup ropy. Bez surowca rafinerie stanęły, Petroplus nie miał za co spłacać 1,75 mld dol. długów i splajtował.
Wyprzedaż majątku bankruta przyciągnęła inwestorów z Rosji. Najwięcej sukcesów odnosi właśnie firma Gunvor, która w marcu kupiła już po Petroplus rafinerię w Antwerpii, a teraz dołożyła do koszyka rafinerię w Bawarii.
O Gunvor krąży wiele legend w branży naftowej. Ta zarejestrowana w Szwajcarii firma zaczęła błyskawiczną karierę w 2005 r., eksportując ropę ze złóż przejętych przez rosyjskie państwowe firmy po koncernie Jukos, doprowadzonym do upadku przez Kreml. W parę lat Gunvor stał się jedną z największych na świecie firm handlujących ropą, już nie tylko ze złóż w Rosją. W 2010 r. firma sprzedała 63 mln ton ropy, prawie trzy razy więcej niż zużywają polskie rafinerie Orlenu i Lotosu razem wzięte.
Tajemniczy Gunvor
Rosyjscy dziennikarze tłumacząc karierę Gunvor wskazują na dobre relacje głównego wspólnika tej firmy Giennadija Timczenko z prezydentem Rosji Władimirem Putinem oraz na interesy, jakie po rozpadzie Związku Sowieckiego Timczenko miał robić w branży paliwowej z obecną elitą władzy Rosji. Gazety w Wlk. Brytanii sugerowały nawet, że Putin jest cichym wspólnikiem Timczenko, ale przedsiębiorca zaprzeczał i groził procesami za takie publikacje.
Gunvor tłumaczy, że kupuje rafinerie po Petroplus, bo chce rozszerzyć spektrum działalności i rozszerzyć działalność w Europie Zachodniej. A jednocześnie firma Timczenko wybrała rafinerie, które mają strategiczne znaczenie dla rosyjskiej branży naftowej.
Zakład w Antwerpii leży w tzw. trójkącie ARA (Antwerpia-Rotterdam-Amsterdam), gdzie skupia się europejski handel ropą i paliwami, a na giełdach wyznaczane są hurtowe ceny paliw dla Europy. W pobliskim Rotterdamie za trzy lata wielki terminal do przeładunku ropy chce otworzyć rosyjski prywatny holding Summa.
Dzięki tym inwestycjom rosyjscy nafciarze zyskają wpływ na rynek paliwowy Europy.
Natomiast zakład w Ingolstadt otwiera drogę do rynku paliw w Bawarii, a na dodatek jest połączony ropociągiem z terminalem we włoskim porcie Triest, do którego można przewozić rosyjską ropę tankowcami przez Morze Czarne i Morze Śródziemne.
Włoski przełom
Przyczółek na Morzu Śródziemnym rosyjscy nafciarze zdobyli już podczas pierwszej fali kryzysu. W połowie 2008 r., gdy ceny ropy też wzleciały, rosyjski koncern Łukoil za 1,35 mld euro kupił 49 proc. akcji spółki ISAB, która ma dwie rafinerie na Sycylii, przerabiające więcej ropy niż nasza największa rafineria w Płocku. To była pierwsza rafineria, jaką w Europie Zachodniej kupili inwestorzy z Rosji.
Na początku zeszłego roku, gdy zaczęła się "arabska wiosna" Łukoil dokupił akcji ISAB i przejął kontrolę nad spółką. Kolejne akcje kupił w lutym tego roku, gdy Włochami targał kryzysie finansów publicznych.
Teraz rosyjski koncern ma już 80 proc. akcji rafinerii, położonych strategicznie w środku Morza Śródziemnego.
A w 2009 r., gdy kryzys rozpętał się w USA, Łukoil kupił od amerykańskiego koncernu Dow Chemical 45 proc. akcje rafinerii w holenderskim mieście Vlissingen, położonej w trójkącie ARA.
Po bankructwie Petroplus wokół rafinerii w Ingolstadt krążył także największy rosyjski koncern naftowy Rosnieft. Nic dziwnego, bo w ten sposób ten państwowy gigant rosyjskiej ropy umocniłby się w Niemczech. Pod koniec 2010 r. podczas wizyty prezydenta Wenezueli w Moskwie, Rosnieft za 1,6 mld dol. kupił od wenezuelskiego koncernu PdVSA połowę akcji spółki Ruhr Oel, która ma udziały czterech niemieckich rafinerii i jest największym producentem paliw za naszą zachodnią granicą. Drugą połowę akcji tej firmy ma brytyjski koncern BP, który nawet nie myślał o blokowaniu rosyjskiej inwestycji, bo w tym czasie miał na głowie większe problemy po wycieku ropy ze złóż w Zatoce Meksykańskiej. A za zgodę na wpuszczenie Rosjan do niemieckiej spółki, BP miało dostać udziały w arktycznych złożach Rosnieft - jak pisał dziennik "Kommiersant".
W ten sposób Rosnieft ma już 10 proc. mocy rafinerii w Niemczech.
Jednak BP arktycznych złóż nie dostało, a w tym roku Rosnieft zaczął się domagać do brytyjskiego koncernu większego wpływu na niemiecką spółkę.
"Rosyjskie firmy zaczęły drugą rundę ekspansji w rafineriach Europy Zachodniej. Sięgając po swoje obfite rezerwy gotówki, tanio kupują dotknięte przez kryzys europejskie rafinerie i akceptują, że w czasie europejskiej recesji będą dostawać niskie marże, a jednocześnie będą inwestować w dostosowanie niektórych zakładów do rosyjskiej ropy, czekając aż Europa wyjdzie z kryzysu i wrócą wysokie marże z produkcji paliw. W efekcie, rosyjskie kompanie naftowe będą na coraz większą skalę zasilane strumieniem dochodów z Europy" - opisał obecną strategię rosyjskich nafciarzy Vladimir Soccor, analityk amerykańskiego ośrodka analitycznego Jamestown Foundation.
Wiosną tego roku Gazprom zapowiedział, że chce kupić akcje rafinerii Hellenic Petroleum, którą rząd w Atenach chce sprzedać, by spłacić długi Grecji. A na chętnego czekają jeszcze francuska i brytyjska rafineria Petroplus.